Translate

piątek, 14 listopada 2014

Thanksgiving Day

Święto Dziękczynienia

Indyk, 1991, autorka l. 6

Święto Dziękczynienia, poza nazwą, nie niosło mi żadnych skojarzeń. Jego historię i legendę zaczęliśmy poznawać razem z naszą córką-pierwszoklasistką, która przynosiła ze szkoły różne wiadomości i informacje. W poznawaniu i zrozumieniu specyfiki tego święta pomagała też telewizja.

W pierwszych latach naszego pobytu w Stanach nie przygotowywałam świątecznego posiłku. Cieszyliśmy się „długim weekendem”. Kiedyś uświadomiliśmy sobie, że przecież też jesteśmy emigrantami, jak owi Pielgrzymi. No, może nie całkiem tak samo, ale jednak, i że Thanksgiving w swoim początku było właśnie świętem emigrantów.

Jednak nie przykładam wielkiej wagi do tego święta. Nie czuję go, nie wyrosłam w tej tradycji, robiłam to głównie dla dzieci. Dziś one założyły własne rodziny i od swych współmałżonków-Amerykanów uczą się smaków i przeżywania tego święta. Lubimy przygotowywane przez nich specjały, im smakują nasze wigilijne barszcze i kompoty z suszonych owoców.

Do tradycji należy, że indyka kroi mężczyzna, głowa rodziny. Tradycją jest też, że każdy z biesiadników przed rozpoczęciem uczty wypowiada głośno podziękowania Bogu za dobro, którego doświadczył w mijającym roku. To bardzo wzruszająca chwila. Porównywalna z czytaniem Ewangelii przed wigilijną wieczerzą.
-----------------------------------------------------------

Z praktyczną prawdą o tym światecznym czasie stanęłam oko w oko wtedy, gdy zdecydowałam, że przygotuję tradycyjne dania. Nie było to łatwe, ale przecież wszystkiego można się nauczyć.

Z zakupieniem indora (a najlepiej indyczki, bo krucha i smaczniejsza) jest najmniej kłopotu, gdyż sklepy prześcigają się w atrakcyjnych cenach, trzeba tylko odpowiednio wcześnie wypatrzyć ofertę, żeby nie kupować 15 funtowego ptaka na czteroosobową rodzinę.

Jeśli ktoś, tak jak ja, nie ma doświadczenia w pieczeniu tak wielkiej sztuki mięsa w całości, to też żaden problem: do tuszki zwykle dołączony jest najprostszy przepis, a w pierś wbity plastykowy „termometr”, który sygnalizuje, gdy mięso jest gotowe. Nie sposób więc przypalić lub nie dopiec. Przeważnie wystarcza 20 minut na funt indyka (w całości) w temperaturze 350 stopni Fahrenheita. Wypraktykowałam, że dobrze jest położyć tuszkę na gałązkach selera naciowego, wówczas nie przylega ona do naczynia, a seler wytwarza smaczny sos. Piersi i uda przykrywam plastrami wędzonego boczku – zapobiega to zbytniemu przyrumienieniu się wypukłych części, dodaje aromatu i smaku. O taki chrupiący boczuś rywalizowałam z naszą Piesunią, gdy żyła.

Są naturalnie różne szkoły przyprawiania tuszki przed pieczeniem. Zwykle moczy się ją w różnych bejcach i zaprawach. Ja ograniczam się do porzadnego natarcia mięsa solą, pieprzem i papryką na wiele godzin przed pieczeniem. Po wyjęciu z piekarnika okrywam mięso szczelnie folią aluminiową, co sprawia, że nie rozpada się ono podczas krojenia i zachowuje wilgoć.

Praktyka i upodobania mojej rodziny pokazały, że najlepiej piec indyka i nadzienie osobno. Nadzienie odgrzewane następnego dnia też jest bardzo smaczne, a pieczeń dłużej zachowuje świeżość. Do wnętrza indyka wkładam to, co mam pod ręką, ale zawsze i obowiązkowo jest to solidny pęczek świeżych ziół: tymianku, rozmarynu, szałwii.

Nadzienie przygotowuję następujące:

12 szklanek (ok. 1 funta) białego chleba tostowego pokrojonego w kostkę (może być też ciemne pieczywo)
1 szklanka posiekanej cebuli
1 szklanka posiekanego selera naciowego
6 łyżek masła
1 łyżeczka świeżej szałwii
1 łyżeczka suszonego tymianku
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1 ½ szklanki rosołu z kurczaka

Rozgrzać piekarnik do 400 F i wysuszyć chleb na grzanki. Stopić masło na dużej patelni i zeszklić na nim cebulę i seler. Przełożyć do miski, dodać grzanki, zioła w ilości wg uznania, sól, pieprz i rosół. Dobrze wymieszać i doprawić do smaku. Przełożyć do żaroodpornego naczynia i piec w 325 stopni F dopóty, dopóki nie zacznie się pojawiać chrupiąca skórka na górze (40+ minut).

Do indyka podaje się najprzeróżniejsze surówki i przystawki z określonych warzyw (zielona fasolka, brukselka, grzyby, słodkie ziemniaki). Od kilku lat przygotowuję sos z żurawin według podanego poniżej przepisu. Polecam, bo jest łatwy, szybki i naprawdę smaczny.

Sos z żurawiny

½ pomarańczy
1 zielone jabłko
3 szklanki świeżych żurawin
1 ¼ szklanki cukru (może być mniej)
½ łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki mielonych goździków

Wycisnąć sok z pomarańczy. Skórkę obrać z błonki i białych części, pokroić w wąskie paseczki, zalać 2 szklankami wody i gotować 10 minut. Odsączyć i zostawić do wystygnięcia. Jabłko obrać i pokroić na małe kawałki. Żurawiny przebrać odrzucając miękkie owoce. Razem z jabłkiem, skórką, sokiem z pomarańczy, cukrem i przyprawami umieścić w szerokim rondlu. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć temperaturę, częściowo przykryć naczynie. Gotować delikatnie, od czasu do czasu zamieszać przez potrząsanie. Po około 10-15 minutach żurawina zacznie głośno pękać, jabłko zmięknie i sos zacznie gęstnieć. Gotowy sos przełożyć do miski i ostudzić przed podaniem. Można przybrać skórką pomarańczową.

Dla smakoszy coś ekstra, mianowicie wykwintna zielona fasolka:

25 dkg zielonej fasolki
25 dkg zielonego groszku z puszki
4 plastry pokrojonego boczku
1 szklanka czerwonej cebuli pokrojonej w piórka
1 ¼ szklanki śmietanki half-n-half (odtłuszczonej)
1 paczka sosu czosnkowo-ziołowego Knorr
25 g koniaku (lepiej mniej)
sól, pieprz

Fasolkę ugotować, odcedzić, groszek odsączyć. Na patelni usmażyć boczek, zdjąć skwarki, na tłuszczu zeszklić cebulę. Dodać śmietanę i koniak oraz rozmieszany sos Knorr. Zagotować mieszając. Zmniejszyć temperaturę i gotować ciągle mieszając, aż wyparuje alkohol i sos zgęstnieje. Dodać fasolkę z groszkiem, przyprawić.

Do indyka można podać zarówno białe jak i czerwone wino. Nauczyłam się przygotowywać koktajl „Mayflower”. Potrzebny słodki wermuth, gin, biały sok z żurawin (najlepiej niskosłodzony, ale trudno go dostać), świeże żurawiny do przybrania i naturalnie dużo kostek lodu.

Kieliszki do martini przepłukać wermuthem. Do shakera wsypać lód, wlać 1 część ginu, 2 części soku i energicznie potrząsnąć. Ten delikatny koktajl smakuje wspaniale.
-------------------------------------

Życzę wszystkim Czytelnikom długiej, jak najdłuższej „listy” dobrych zdarzeń, za które będą dziękować Stwórcy w ten piękny, rodzinny wieczór. I udanych potraw.
Happy Thanksgiving!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz