Jutro, 2 września,
przypada 76. rocznica utworzenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego
Stutthof. Tego dnia na teren pomiędzy wsiami Sztutowo i Stegna, autobusami
komunikacji miejskiej Niemcy przywieźli z Gdańska około 200 jeńców, którzy
natychmiast rozpoczęli budowę. Obóz funkcjonował
od 2.09.1939 r. do 9.05.1945 r. Był pierwszym i najdłużej istniejącym niemieckim
obozem tego typu na ziemiach dzisiejszej Polski. Jednak w pamięci społecznej męczeństwo
jego więźniów jest wciąż mało znane.
Miejsce pod
budowę wybrane zostało z pełną premedytacją: teren podmokły, zewsząd otoczony
wodą, bagnami i torfowiskami, z wysoko stojącymi wodami gruntowymi i
specyficznym, niebezpiecznym dla ludzi mikroklimatem. W założeniu miał być większy
niż Auschwitz. Historię budowy oraz strukturę lagru można poznać, klikając w linki
umieszczone pod notką.
Komendantami KL
Stutthof był SS-Hauptsturmführer Max Pauly (kierujący egzekucją obrońców Poczty Polskiej z
Gdańska), a we wrześniu ’42 zastąpił go SS-Sturmbannführer Paul Werner Hoppe i sprawował tę rolę do 9.05.1945 r.
Metodami
stosowanymi w obozie w ramach akcji „specjalnego traktowania” więźniów (Sonderbehandlung) było rozstrzeliwanie
strzałem w potylicę w pomieszczeniach krematorium czy też „szpilowanie”, czyli
uśmiercanie zastrzykiem z fenolu, co Niemcy stosowali od 1940 r. P.W. Hoppe
„usprawnił” pracę obozu, gdy z jego polecenia w połowie ’44 r. uruchomiono
komorę gazową.
W ciągu ponad 5
lat działalności KL Stutthof zarejestrowano łącznie około 110 tysięcy więźniów.
Byli oni obywatelami 28 państw, zarówno europejskich pod niemiecką okupacją,
jak i państw neutralnych oraz Stanów Zjednoczonych. Do KL Stutthof docierały transporty
z obozów koncentracyjnych Buchenwald, Dachau, Neuengamme, Mauthausen,
Flossenbürg i Sachsenhausen, przywożono więźniów Pawiaka i Pruszkowa.
Orientacyjna mapka marszu śmierci więźniów KL Stutthof przez Kaszuby. Oprac. Chryzopraz |
Na skutek zbliżającego
się frontu Sturmbannführer Hoffman zarządził ewakuację. Przeprowadzano ją drogą
lądową i morską od stycznia 1945 r. Liczba ofiar ewakuacji wyniosła prawie 50%.
Barkami ewakuowano około 5000 więźniów. Na trasę marszu śmierci przez miejscowości Mikoszewo, Świbno, Cedry Małe,
Cedry Wielkie, Pruszcz Gdański, Kolbudy, Łapino, Niestępowo, Żukowo, Przodkowo,
Pomieczyno wypędzono ponad 11 tysięcy więźniów. Na miejsce dotarło 7 tysięcy. Cała
trasa marszu śmierci, trwającego 11 dni, znaczona jest
mogiłami w Nawczu, Rybnie i Kępie Kaszubskiej, Pucku, Wejherowie i Luzinie,
Strzepczu, Żukowie i Niestępowie, Pręgowie, Miszewku i Przodkowie, Pomieczynie,
Łebnie i Łęczycach, Ciechomiu, Kostkowie, Lęborku...
-------------------------------------------------------------------------------------
Muzeum Stutthof
zwiedzałam dwa razy. Pierwszy raz jako uczennica ze szkolną wycieczką. Drugi raz
jako nauczycielka z moimi uczniami ówczesnych klas VII i VIII w ramach cyklu
lekcji języka polskiego. I choć to wiele lat temu, dobrze pamiętam niektóre reakcje. Należy pamiętać,
że były to reakcje nastolatków z połowy lat 90.
Widziałam, że to potężna i
wystarczająca dawka dla młodzieży. Szliśmy do autobusu w ciszy, a kiedy wreszcie
odjechaliśmy z tego miejsca, dzieci musiały to odreagować.
Podczas całej
trasy zwiedzania przeważała cisza, chciałoby się powiedzieć „martwa” cisza i
uwagi wypowiadane półgłosem. Ale kiedy minęło pierwsze onieśmielenie, padały
różne pytania do przewodnika. Młodzież była ogromnie zbulwersowana faktem, że oficerowie
z rodzinami (dzieci) i strażnicy mieszkali zaraz za murem, a nawet w obrębie
obozu, tym, że ich to nie krępowało, nie przeszkadzało.
Wielkie wrażenie
zrobiła szubienica i studnia, nikt nie podszedł blisko, wszyscy przyglądali się
z daleka. W krematorium cisza jak w kościele, dopiero kiedy oczy oswoiły się z
mrokiem, młodzież rozeszła się po obszernym pomieszczeniu, przyglądała się z
niedowierzaniem piecom krematoryjnym, próbując „przymierzyć się” do noszy. Przy
tej okazji ktoś nawiązał do Grudnia’70 mówiąc, że w krematorium szpitala
Marynarki Wojennej w Oliwie palono ciała zabitych stoczniowców.
Łaźnia – to pomieszczenie
i jego nazwa spowodowało największe zamieszanie, gdyż każdy miał w pamięci
swoją domową łazienkę i jej przeznaczenie. Lekarz także kojarzył się dzieciom z
ratowaniem życia, nie ze „szpilowaniem”.
Obchodziliśmy
teren obozu, dzień był ciepły i słoneczny. Przewodnik zwrócił uwagę uczniów na
mokre płyty chodnika, którym szliśmy. Młodzież umiała to zjawisko wyjaśnić,
resztę dopowiedział przewodnik. Podeszliśmy do bryły pomnika, w którym za
szybami umieszczony jest popiół z
krematoriów. W szarej masie tkwią gdzieniegdzie jaśniejsze kawałki kości.
Z jakim wzruszeniem i jakże
pełniej po tym doświadczeniu uczniowie odbierali treść wiersza T. Różewicza „Warkoczyk”:
Kiedy już wszystkie kobiety
z transportu ogolono
czterech robotników miotłami
zrobionymi z lipy zamiatało
i gromadziło włosy
Pod czystymi szybami
leżą sztywne włosy uduszonych
w komorach gazowych
w tych włosach są szpilki
i kościane grzebienie
Nie prześwietla ich światło
nie rozdziela wiatr
nie dotyka ich dłoń
ani deszcz ani usta
W wielkich skrzyniach
kłębią się suche włosy
uduszonych
i szary warkoczyk
mysi ogonek ze wstążeczką
za który pociągają w szkole
niegrzeczni chłopcy
----------------------------------------------------------
http://historia.org.pl/2013/12/09/historia-pieciu-nadzorczyn-obozu-koncentracyjnego-w-stutthof - Historia pięciu nadzorczyń
http://stutthof.org/historia - strona Muzeum KL Stutthof
Eksponat muzealny |