Ha! Wbrew pozorom nazwa ta nie ma nic wspólnego z „gaciami” czyli majtasami. Cóż ona oznacza? Profesor Edward Breza tak ją objaśnia:
Pochodzi ona od zestawienia, potem zrostu staropolskiego przymiotnika
sworny, sworna, sworn i rzeczownika gać. Przymiotnik sworny należy do
najstarszej polszczyzny i znaczył „zgodny, zwarty”. Należy do tej samej rodziny
etymologicznej, co np. wyrazy: zwierać, łączyć, zawierać, sworzeń, rozwora,
zwora, zwornik.
Rzeczownik gać znany jest także dzisiejszej polszczyźnie, oznacza 1.
„materiał służący do gacenia”, 2. „groblę z faszyny lub drzewa”, a odpowiedni
dla niego czasownik gacić znaczy 1. „uszczelniać, opatrywać budynek dla ochrony
przed zimnem przez okładanie ścian mchem, słomą, liśćmi”, 2. „naprawiać, robić
groblę, tamę”. W nazwie Swornegacie chodzić będzie o to drugie znaczenie
rzeczownika tj. o znaczenie „tama, grobla” i czasownika „robić groblę, tamę”.
Nazwa Swornegacie pochodzi od wcześniejszej formy Swornagać i oznaczała w
chwili powstawania „zwartą tamę”. Dla miejscowości położonej nad Brdą między
jeziorami nazwa taka była bardzo odpowiednia.
Tak więc Swornegacie to nazwa wsi malowniczo położonej
nad Jeziorem Karsińskim w dzisiejszym powiecie chojnickim. Jak wszędzie na
Kaszubach, tak i w Swornegaciach można przyjemnie wypocząć, a każdy, kto uczestniczył w kajakowych
spływach rzeką Brdą, z pewnością tam trafił.
Jednak nie o pięknie Kaszub, a o pewnym
bohaterze powstania warszawskiego, jest ta krótka notka. Cóż może mieć wspólnego
z powstaniem warszawskim mała wieś o dziwacznej nazwie? Tu, w
Swornegaciach, w majowy dzień 1914 roku na świat przyszedł Joachim Joachimczyk,
w przyszłości powstaniec, fotograf.
Kim byli jego rodzice? Czy miał
rodzeństwo? Skromna notka biograficzna nie podaje tych informacji. W 1935 roku
przeniósł się do Gdyni. Miał wówczas 21 lat i z pewnością szukał ciekawszego
zajęcia, niż uprawa niewdzięcznej, piaszczystej kaszubskiej roli. Praca w
porcie i życie w budującym się mieście dawały szanse na rozwój i inwestowanie w
siebie, jak mówimy dziś.
Walczył w kampanii wrześniowej
jako podporucznik w 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty. Biografia nie wspomina, jak to się
stało, że ppor. Joachimczyk po klęsce wrześniowej trafił do Warszawy. Jako fotoreporter
Referatu Fotograficznego Biura Informacji i Propagandy KG Armii Krajowej ps. „Joachim”
fotografował powstanie w Śródmieściu, na Powiślu i Czerniakowie. Po klęsce
powstania klisze i odbitki ukrył w domu przy Alei Róż.
Ppor. Joachimczyk podzielił los
setek żołnierzy AK i został wywieziony do Sandbostel (Stalag XB). Uciekł podczas
transportowania jeńców do innego obozu, maszerował przez Niemcy do kraju, aż w
listopadzie 1944 roku znalazł się znowu w Gdyni. Tu alianci skorzystali z jego
umiejętności fotografowania objektów wojskowych.
Po zakończeniu działań wojennych J. Joachimczyk mógł
pojechać do Warszawy szukać swoich zdjęć. Odnalazł, niestety, tylko ich niewielką
część. Fotografie,
których był autorem, krążyły po Polsce i żyły własnym życiem. Aż do 1979 roku nie potrafiono zidentyfikować
osoby o pseudonimie „Joachim”. Kto wie choć trochę o tym, jakie życie mieli w „wyzwolonej”
Polsce byli żołnierze AK, ten nie zada pytania, dlaczego Joachimczyk nie
chwalił się swoimi zdjęciami.
Ten wielki Polak urodzony na Kaszubach
zmarł 4 maja 1981 roku w wieku 67 lat.
------------------------------------------
Inne linki:
http://www.muzeum-wdzydze.gda.pl/plan.html Muzeum we Wdzydzach
http://www.sppw1944.org/powstanie/powstanie_oboz.html losy powstańcow warszawskich po wojnie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stalag_X_B stalag XB Sandbostel k/Bremy