Notatka szefa NKWD
Berii, w której stwierdza on, że polscy jeńcy wojenni oraz więźniowie są
wrogami władzy sowieckiej i że za uzasadnione uważa rozstrzelanie ich bez
wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu
śledztwa i bez aktu oskarżenia, trafiła na biurko Stalina. Na dokumencie
widnieją aprobujące podpisy Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana.
5 marca 1940 r. rozkaz
poszedł „w dół”. Wymordowanie Polaków zlecono szefowi Głównego Zarządu
Gospodarczego (sic!) NKWD Bogdanowi Kobułowowi, naczelnikowi Zarządu d/s jeńców
wojennych NKWD Piotrowi Soprunience oraz ich podwładnym: szefom zarządów NKWD
obwodów smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego, ich zastępcom i
naczelnikom tzw. wydziałów komendanckich. Rozkaz ten uruchomił transporty
oficerów kierowanych na egzekucję do Katynia, Charkowa, Tweru, Kuropat,
Bykowni....
Ta notka nie mówi
moimi słowami, jest zbudowana wyłącznie z cytatów. W kwadratowych nawiasach
dodałam pierwsze litery nazwisk autorów wypowiedzi. Są to: R. Brazillach [B], J. Mackiewicz [M], świadek M.W. Syromiatnikow [S], M. Dłużewska [D].
Cytuję artykuł M. Synoradzkiego, J. Grodeckiego i V. Plewak [Mo], stronę internetową Rady Ochrony
Pomników Walki i Męczeństwa [ROPWiM].
Fragmenty wierszy Z. Herberta, K. Iłłakowiczówny i J. Kaczmarskiego wyróżniłam kursywą. Ode mnie pochodzą śródtytuły.
----------------------------------------------------------------------
Topografia
[B] W porównaniu z typową równiną rosyjską, niezdrową i
ponurą powierzchnią bagien rzadko przecinanych przez lasy, okolice Smoleńska
stanowią przyjemny kontrast. Urocze wzgórza tworzą między sobą niewielkie
doliny, dobrze utrzymane lasy i ogrody. Mała wioska Katyń (...) nie widziałem
jej. Widziałem tylko las na przestrzeni pięciu-sześciu kilometrów – nagromadzenie
drzew i krzewów. Gdyby władza sowiecka znała pojęcie „weekendu”, z całą
pewnością chętnie spędzałoby się je w Katyniu. Na początku lata, jeszcze blisko
wiosny, wszystko tu jest zielone i pełne lekkiego uroku. (...) A jednak to tam.
Ale nie ma krzyży, to nie groby przodków.
[M] Plan sytuacyjny jest taki: Na zachód od Smoleńska
prowadzi linia kolejowa w kierunku Witebska do stacji Gniezdowo. Mniej więcej
równolegle biegnie szosa. Do tej stacji przywożeni byli jeńcy polscy w roku
1940, na wiosnę, to nie ulega już żadnej wątpliwości i przez nikogo nie jest kwestionowane.
W Gniezdowie ich wyładowywano. Szosa biegnie dalej przez Katyń. Z Gniezdowa do
Katynia około 4 kilometry. Po bokach wilgotne laski, wyręby, na których wyrosły
już pojedyncze brzózki, olszyna. Wzrok mija je obojętnie (...) I tylko myśl,
pobudzana wyobraźnią, kołuje (...) do wtóru obracających się opon: Tędy, tędy,
tędy jechali ci ludzie, w taką samą czy podobną wiosnę. Co myśleli? Co szeptali?
O czym myślał, zanim umierał, za szeregiem
walący się szereg?
Miejsca kaźni
[Mo] Miejscem dowozu jeńców ze stacji Gniezdowo była (z
prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością) willa NKWD w Kozich Górach,
położona nad brzegiem Dniepru.
[Mo-świadek Kriwoziercow] Dacza położona jest
daleko od szosy i ludzkich zabudowań, a las głęboki.
[D] (...) przejeżdżaliśmy przez Twer. To tam odbwały się egzekucje jeńców z
Ostaszkowa. Przywozili ich tam po stu w każdym transporcie i rozstrzeliwali w
celi budynku NKWD. To potężny budynek, który istnieje do dzisiaj (...) wszystko
zostało tak, jak było: betonowe ogrodzenia, wielka brama (...). [Egzekucje]
odbywały się w piwnicach na końcu, po prawej stronie schodów i od zachodniej
strony ostatnia cela, jedyna z oknem.
[S] Na początku wojny, w miejscu pochowania w strefie
leśno-parkowej ogrodzenie zostało spalone, a gdy wojska radzieckie wycofywały
się z Charkowa, komendant Kuprij osobiście wysadził pomieszczenie piwniczne, w
którym odbywały się egzekucje.
Ale nie ma ruin, to nie gród wymarły.
Doły
Jest tylko jedna taka świata strona, gdzie coś, co nie
istnieje, wciąż o pomstę woła, gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona, dół
nieominięty dla orła sokoła.
[S] Dla Polaków były wykopane duże doły (...) Duży był dół,
duży. Kopaliśmy go w sześciu przez 10 dni. (...) [Dół] miał długość półtora samochodu
i można było zjechać tyłem na dół, potem rozładować. (...) Doły kopano ręcznie,
łopatami. [Pracę] te wykonywało 6-7 pracowników komendantury, oni także
grzebali zwłoki. (...) Polaków chowano w dołach, które były wykopane na
obwodzie ogrodzonego terytorium, od strony szosy biełgorodzkiej. Wymiary dołów
(...) w zasadzie wynosiły około 2x4 m. (...) Ile było dołów nie pamiętam (...)
lecz było ich wiele.
[B] Natknięto się na ogromny dół, zawierający tysiące ciał
poukładanych jedno obok drugiego w przemiennych kierunkach. Zidentyfikowano
dwa-trzy tysiące. Później, stopniowo, odkopywano kolejne mogiły.
Jeńcy
... Ilu ich było? Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?...
Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych, pamiętamy młodziutkich przed wojną... O
Boże...
[ROPWiM] Stan jeńców w obozie w Starobielsku w lutym 1940 roku
pod względem narodowościowym przedstawiał się następująco: 3828 Polaków, 71
Żydów, 4 Ukraińców, 1 Bułgar, 1 Litwin, 1 Łotysz, 1 Niemiec i 1 Węgier. W marcu
w obozie znalazło się także: 10 Rosjan, 6 Białorusinów i 1 Czech. Z obozu w
Starobielsku między 5 kwietnia a 12 maja (38 dni) 1940 roku na śmierć do
Charkowa wysłano 3807 jeńców (wcześniej 2 chorych). Do obozu Juchnowskiego
skierowano 78 jeńców, a do Moskwy (do dyspozycji NKWD) 3 jeńców. Z trzech
obozów specjalnych w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku uratowało się 398
osób. Zostały one wysłane do obozu w Juchnowie a później do Griazowca: 47 z
nich na wniosek ambasady niemieckiej, 19 na wniosek misji litewskiej, 27 jako
Niemcy, 47 osób na polecenie 5 oddziału GUGB, 91 osób zgodnie z rozkazem
zastępcy ludowego komisarza spraw wewnętrznych, a także 167 innych osób.
[S] [Polacy] mieli walizki. (...) Mieli w nich konserwy,
słoninę i metalowe przedmioty. (...) jeśli któryś poprosił, to mu przynoszono z
jego walizki konserwę albo słoninę. Wyjątkowo dobra była polska słonina w
puszkach. (...) Oni mieli nawet pościel, prześcieradła. (...) Uchowaj Boże,
żeby Polacy byli w kaloszach. Oni byli w butach. Wysoki obcas. Zasadniczo
Polaków rozstrzeliwano i grzebano w mundurach wojskowych.
[M] W Katyniu znaleziono wyłącznie prawie wojskowych i to
oficerów. Wymowność tego munduru robi wrażenie zwłaszcza na Polaku. Odznaki,
guziki, pasy, orły, ordery. Nie są to trupy anonimowe. Tu leży armia. Można by zaryzykować
określenie - kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio
przewalczonych wojen.
Przygotowania do
egzekucji
Oto świat bez śmierci, świat śmierci bez mordu, świat
mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu, świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,
świat Boga bez imienia, imienia bez losu.
[S] Najczęściej Polacy przybywali dużymi grupami. W
więzieniu przebywali dzień lub dwa, a następnie byli doprowadzani do piwnicy
UNKWD i rozstrzeliwani. (...) Przed egzekucją niektórym Polakom związywano
ręce, dlatego oni w tym stanie byli pochowani.
[Mo] Do wnętrza willi wprowadzano oficerów pojedynczo bądź
małymi grupami, skąd poszczególne osoby wywoływano do izolowanego akustycznie
pomieszczenia, podobnego do tych w Twerze i Charkowie, pod domyślnym pozorem
rejestracji.
[M] To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to
indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie
jest masowe zagazowanie ani ścięcie seriami karabinów maszynowych (...) Tu
(...) każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy
czekał swojej kolejki...
Oprawcy
[Mo-zeznanie Tokariewa] Po kilku minutach
Błochin włożył całą swoją odzież specjalną: brązową skórzaną czapkę, długi
skórzany fartuch, skórzane brązowe rękawice z mankietami powyżej łokci. Na mnie
wywarło to ogromne wrażenie - zobaczyłem kata!
[D] Norma to było 350 polskich oficerów w jedną noc. (...) mordercy,
kaci, wystąpili do swoich zwierzchników z prośbą o zmniejszenie tej normy do
275, bo już nie dawali rady. Poza tym brakowało czasu na uprzątnięcie krwi,
która gromadziła się w tej celi i powodowała straszny odór.
[S] Nie dawaliśmy sobie rady z pracą, spaliśmy tylko po 3
godziny [na dobę]. (...) A rozładowanie, załadowanie. Ile wysiłku to kosztuje.
(...) Przepracowałem przy Polakach 10 dni. (...) Otrzymałem pieniądze za
niewykorzystany urlop. Ale za to nie było, nie dostałem takich pieniędzy. (...)
odpowiadam, że takiej sumy nigdy w życiu nie otrzymałem, żeby mi dali 800
rubli.
O Boże, z tej wichury, co pali pół świata, zstąp i
zamieszkaj, błagam Ciebie, nie w dzieciach, nie w kwiatach, nie w czystych
duszach, ani w jasnych wodach, ale w sercach katów!
Technika egzekucji
... czy szarpały ich ręce brudne? czy poszli na rzeź bez
oporu? czy konali wiosennym wieczorem? czy zabito ich w mroźne rano? O Boże...
Czy im się pożegnać dano? Czy do końca, aż kat wystrzelił, o niczym nie
wiedzieli?
[Mo] CzeKa zwykła przy tym podczas skrytych egzekucji
puszczać w ruch motory samochodów, których hałas głuszył odgłosy strzałów i
krzyków. (...) chętnie stosowaną metodą egzekucji był strzał z broni krótkiej w
tył głowy, dający największą pewność natychmiastowego uśmiercenia. Wariant
perfekcyjny - kula przechodząc przez kręgosłup i wychodząc ustami powodowała
skurcz mięśni i w konsekwencji minimalne krwawienie. Mniej więc było sprzątania
(...). Można było (...) polepszyć efektywność pracy. Wykonanie wymagało mistrza
w rzemiośle.
[D] (...) dokonano odkrycia, które usprawniło kolejne mordy.
Okazało się, że strzał w okolice 4 kręgu powoduje mniejszy upływ krwi.
[S] Egzekucje na Polakach wykonywano w oddzielnym,
izolowanym pomieszczeniu, w którym nie było okien. (...) Egzekucje Polaków
wykonywano wyłącznie w budynku UNKWD, na miejscu pochowania ich nie
rozstrzeliwano.
Przyprowadzają ich
strażnicy, ręce związane, zabrali. (...) Tam ja, przypuśćmy, stoję w drzwiach.
Otwieram drzwi: „można”. Stamtąd: „wejść”. Prokurator siedzi za stołem, obok
komendant. Pyta: „nazwisko, imię, imię ojca, rok urodzenia i – powiedział –
możecie iść”. Tu od razu „kłac” i już koniec, koniec. (...) słyszałem, jak
strzelano. [Wtedy] my we dwóch powinniśmy byli wskoczyć i zabrać [ciało] do
oddzielnej celi.
(...) Braliśmy
szynele, czapki. Trzeba było przecież przykrywać ich, trzeba było im czymś
owijać głowy. Rozumiecie. Żeby nie krwawiła. (...) Owijaliśmy od razu po
rozstrzelaniu. (...) Potem tymi szynelami, które zostawały, przykrywaliśmy z
wierzchu. A potem wrzucaliśmy ich do dołu.
Sprzątanie ciał
[S] Z zasady rozstrzeliwano Polaków w godzinach wieczornych.
Ich zwłoki ładowano na ciężarówkę, tak zwaną półtorkę, której skrzynia była
obita metalowa blachą. (...) w ciężarówce mieściło się ok. 25 zwłok. (...)
używano (...) dwóch takich samochodów. Z UNKWD zwłoki wywożono (...) mniej
więcej po północy. Dwóch brało i [kładło] na nosze, dwóch stało na samochodzie,
a dwóch wynosiło nosze. Braliśmy ich stamtąd i układaliśmy na samochodzie na
przemian, jednego głową w jedną stronę, a drugiego w przeciwną (...)
ładowaliśmy około 25 do 30 osób.
(...) Samochód
wjeżdżał do dołu. Dwoje ludzi [stoi] na samochodzie, biorą go (...) wrzucają, a
na dole był [człowiek], poprawiał. (...) Wszystkich do tego samego dołu, wszystkich
do tego samego dołu. A trzeba było go przysypać. Potem znowu na nich, obok
układać. I tych znowu przysypać. Aż do zapełnienia dołu. Zapełniają i
przysypują. Aż do całkowitego zapełnienia dołu. Pochówków nie fotografowano i
nie filmowano, nie sporządzano planów ani schematów (...)
[D] Przez to okno ciała pomordowanych, często jeszcze
konających, wrzucano na taśmociąg, który poprowadzili z tego okna. Z taśmociągu
zrzucali zwłoki wprost na przyczepę stojącej pod oknem ciężąrówki, która
wywoziła ciała do Miednoje.
[S] Już po wojnie (...) pojechaliśmy do parku leśnego, tam
wszystko pozarastało. To było w 1944 r. wszystko zarosło krzakami. (...)
Ekshumacja
[B] Wiemy, że odkrycie dokonało się w sposób najbanalniejszy
z możliwych. Jakieś prace związane z wykopami wyciągnęły na wierzch trupy
polskich oficerów. Niemcy przystąpili do przesłuchiwania okolicznych
wieśniaków. Po wielu nieudanych próbach (...) przyznali, że przywożono, przed
jakimiś trzema laty, do okolicznych lasów całe pociągi więźniów.
[M] Ogólne kierownictwo spoczywało w rękach niemieckich
oczywiście. Ale bezpośrednie roboty wykonywane były przez ekipę Polskiego
Czerwonego Krzyża, na czele której stał dr Wodziński z Krakowa. Do swej
dyspozycji miał robotników, zarówno wolnego najmu spośród mieszkańców
okolicznych, jak też przydzielonych jeńców sowieckich.
[B] Kiedy ludzie zaangażowani do tej pracy dotykają te
nieszczęsne polskie trupy, kiedy podnoszą je na hakach (...). Widzimy wtedy,
jak upiór z odsłoniętymi zębami podnosi się, wstaje, niczym kościotrup z rzeźby
Ligiera Richiera, suchy i niemy, aby nas poczęstować kęsem swojej zgnilizny.
[M] Trupy wydobywane z dołów śmierci układano szeregami na
ziemi. (...). Mundury były przeważnie w dobrym stanie (...), jedynie
odbarwione. Wszystkie części skórzane, w tej liczbie buty, robiły na pierwszy
rzut oka wrażenie gumowych (...) o rozpinaniu kieszeni, ani tym bardziej ściąganiu
butów, mowy być nie mogło.
Tylko guziki nieugięte przetrwały śmierć świadkowie
zbrodni z głębin wychodzą na powierzchnię jedyny pomnik na ich grobie.
Wszystko co mogło
stanowić wartość dowodową, pamiątkę dla rodziny, wskazówkę przy identyfikacji,
lub wartość materialną (dokumenty osobiste, legitymacje, pamiętniki, notatki,
listy, fotografie, medaliki, książeczki do nabożeństwa, kwity, medale, ordery,
pierścionki),
sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy, zgniłe zdjęcia,
pamiątki, mapy miast i wsi...
[B] ...kilka polskich monet, portfel, dokumenty tożsamości,
polecenie przekazu pieniędzy od rodziny do jego obozu jenieckiego, z zupełnie
dobrze jeszcze widocznymi pieczęciami pocztowymi, rosyjski dziennik z kwietnia
1940 roku. Wszystko to (...)
[M] ... składane było do specjalnie na ten cel
przygotowanych kopert, zaopatrzonych kolejnym numerem. Takiż numer ewidencyjny
przyczepiano następnie do zwłok, które (...) odkładano zaraz do innego szeregu.
Po czym grzebano je w nowych, wspólnych mogiłach.
Może wszyscy byli na to samo chorzy, te same nad karkiem
okrągłe urazy, przez które do ziemi dar odpłynął Boży, ale nie ma znaku, że to
grób zarazy.
[B] Są tam, ułożeni w rzędzie, rozpoznawalni w swoich
pięknych, choć poplamionych i nadgniłych mundurach, butach i płaszczach. Nie ma
żadnych wątpliwości, że mamy przed sobą ciała Polaków. Żaden szwindel nie byłby
tutaj możliwy do przeprowadzenia. Autentyczności papierów i ich datowaniu nie
sposób zaprzeczyć. Gazeta, jakiś list – nic, co przekraczałoby miesiąc kwiecień
roku 1940. Egzekucja mogła się dokonać kilka dni, może tygodni od tamtego
czasu. Jest tylko jeden możliwy winny: sowiecki kat.
---------------------------------------------------------------------------------
Wykorzystano:
Robert Brasillach,
Widziałem doły Katynia (Uwaga: w
tekście naturalistyczne opisy ludzkich zwłok).
Józef Mackiewicz, Dymy
nad Katyniem.
Zeznania M.W.
Syromiatnikowa (Charków/Piatichatki).
Michał Synoradzki,
Jacek Grodecki, Victoria Plewak, Katyń. Modus operandi.
Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa www.radaopwim.gov.pl
Maria
Dłużewska, Polacy, Warszawa, 2013, s. 35-36 (relacja Stanisława Zdziecha).
Zbigniew Herbert,
Guziki.
Kazimiera
Iłłakowiczówna, Rocznica Katyńska.
Jacek Kaczmarski,
Ballada Katyńska.
film dok. Józefa
Gębskiego, Nie zabijaj (1991- Katyń, Miednoje, Charków).
-----------------------------------------------------------------------------------
Szokujące zeznanie świadka przesłuchanego przez prok. A. Witkowskiego w ramach czynności służbowych tu:
OdpowiedzUsuńhttps://warszawskagazeta.pl/historia/item/5621-czlowiek-ktory-przezyl-katyn-wstrzasajace-swiadectwo-zbrodni-katynskiej-liczba-ofiar-tej-zbrodni-jest-znacznie-wieksza-niz-sadzono