Święto
Dziękczynienia
Indyk, 1991, autorka l. 6 |
Święto Dziękczynienia, poza nazwą, nie niosło mi żadnych skojarzeń. Jego historię i legendę
zaczęliśmy poznawać razem z naszą córką-pierwszoklasistką, która przynosiła ze
szkoły różne wiadomości i informacje. W poznawaniu i zrozumieniu specyfiki tego
święta pomagała też telewizja.
W pierwszych
latach naszego pobytu w Stanach nie przygotowywałam świątecznego posiłku. Cieszyliśmy
się „długim weekendem”. Kiedyś uświadomiliśmy sobie, że przecież też jesteśmy
emigrantami, jak owi Pielgrzymi. No, może nie całkiem tak samo, ale jednak, i
że Thanksgiving w swoim początku było właśnie świętem emigrantów.
Jednak nie przykładam
wielkiej wagi do tego święta. Nie czuję go, nie wyrosłam w tej tradycji, robiłam
to głównie dla dzieci. Dziś one założyły własne rodziny i od swych współmałżonków-Amerykanów
uczą się smaków i przeżywania tego święta. Lubimy przygotowywane przez nich
specjały, im smakują nasze wigilijne barszcze i kompoty z suszonych owoców.
Do tradycji
należy, że indyka kroi mężczyzna, głowa rodziny. Tradycją jest też, że każdy z
biesiadników przed rozpoczęciem uczty wypowiada głośno podziękowania Bogu za
dobro, którego doświadczył w mijającym roku. To bardzo wzruszająca chwila. Porównywalna
z czytaniem Ewangelii przed wigilijną wieczerzą.
-----------------------------------------------------------
Z praktyczną
prawdą o tym światecznym czasie stanęłam oko w oko wtedy, gdy zdecydowałam, że
przygotuję tradycyjne dania. Nie było to łatwe, ale przecież wszystkiego można
się nauczyć.
Z zakupieniem
indora (a najlepiej indyczki, bo krucha
i smaczniejsza) jest najmniej kłopotu, gdyż sklepy prześcigają się w atrakcyjnych
cenach, trzeba tylko odpowiednio wcześnie wypatrzyć ofertę, żeby nie kupować 15
funtowego ptaka na czteroosobową rodzinę.
Jeśli ktoś, tak
jak ja, nie ma doświadczenia w pieczeniu tak wielkiej sztuki mięsa w całości,
to też żaden problem: do tuszki zwykle dołączony jest najprostszy przepis, a w
pierś wbity plastykowy „termometr”, który sygnalizuje, gdy mięso jest gotowe. Nie sposób więc przypalić lub nie dopiec. Przeważnie
wystarcza 20 minut na funt indyka (w całości) w temperaturze 350 stopni
Fahrenheita. Wypraktykowałam, że
dobrze jest położyć tuszkę na gałązkach selera naciowego, wówczas nie przylega
ona do naczynia, a seler wytwarza smaczny sos. Piersi i uda przykrywam
plastrami wędzonego boczku – zapobiega to zbytniemu przyrumienieniu się
wypukłych części, dodaje aromatu i smaku. O taki chrupiący boczuś rywalizowałam
z naszą Piesunią, gdy żyła.
Są naturalnie
różne szkoły przyprawiania tuszki przed pieczeniem. Zwykle moczy się ją w różnych
bejcach i zaprawach. Ja ograniczam się do porzadnego natarcia mięsa solą,
pieprzem i papryką na wiele godzin przed pieczeniem. Po wyjęciu z piekarnika
okrywam mięso szczelnie folią aluminiową, co sprawia, że nie rozpada się ono podczas
krojenia i zachowuje wilgoć.
Praktyka i
upodobania mojej rodziny pokazały, że najlepiej piec indyka i nadzienie osobno.
Nadzienie odgrzewane następnego dnia też jest bardzo smaczne, a pieczeń dłużej
zachowuje świeżość. Do wnętrza indyka wkładam to, co mam pod ręką, ale zawsze i
obowiązkowo jest to solidny pęczek świeżych ziół: tymianku, rozmarynu, szałwii.
Nadzienie
przygotowuję następujące:
12 szklanek (ok.
1 funta) białego chleba tostowego pokrojonego w kostkę (może być też ciemne
pieczywo)
1 szklanka
posiekanej cebuli
1 szklanka
posiekanego selera naciowego
6 łyżek masła
1 łyżeczka
świeżej szałwii
1 łyżeczka
suszonego tymianku
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki świeżo
mielonego pieprzu
1 ½ szklanki
rosołu z kurczaka
Rozgrzać
piekarnik do 400 F i wysuszyć chleb na grzanki. Stopić masło na dużej patelni i
zeszklić na nim cebulę i seler. Przełożyć do miski, dodać grzanki, zioła w
ilości wg uznania, sól, pieprz i rosół. Dobrze wymieszać i doprawić do smaku.
Przełożyć do żaroodpornego naczynia i piec w 325 stopni F dopóty, dopóki nie
zacznie się pojawiać chrupiąca skórka na górze (40+ minut).
Do indyka podaje
się najprzeróżniejsze surówki i przystawki z określonych warzyw (zielona
fasolka, brukselka, grzyby, słodkie ziemniaki). Od kilku lat przygotowuję sos z
żurawin według podanego poniżej przepisu. Polecam, bo jest łatwy, szybki i
naprawdę smaczny.
Sos z żurawiny
½ pomarańczy
1 zielone jabłko
3 szklanki
świeżych żurawin
1 ¼ szklanki
cukru (może być mniej)
½ łyżeczki
cynamonu
¼ łyżeczki
mielonych goździków
Wycisnąć sok z
pomarańczy. Skórkę obrać z błonki i białych części, pokroić w wąskie paseczki,
zalać 2 szklankami wody i gotować 10 minut. Odsączyć i zostawić do
wystygnięcia. Jabłko obrać i pokroić na małe kawałki. Żurawiny przebrać
odrzucając miękkie owoce. Razem z jabłkiem, skórką, sokiem z pomarańczy, cukrem
i przyprawami umieścić w szerokim rondlu. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć
temperaturę, częściowo przykryć naczynie. Gotować delikatnie, od czasu do czasu
zamieszać przez potrząsanie. Po około 10-15 minutach żurawina zacznie głośno pękać,
jabłko zmięknie i sos zacznie gęstnieć. Gotowy sos przełożyć do miski i
ostudzić przed podaniem. Można przybrać skórką pomarańczową.
Dla smakoszy coś
ekstra, mianowicie wykwintna zielona
fasolka:
25 dkg zielonej
fasolki
25 dkg zielonego
groszku z puszki
4 plastry
pokrojonego boczku
1 szklanka
czerwonej cebuli pokrojonej w piórka
1 ¼ szklanki
śmietanki half-n-half (odtłuszczonej)
1 paczka sosu
czosnkowo-ziołowego Knorr
25 g koniaku
(lepiej mniej)
sól, pieprz
Fasolkę ugotować,
odcedzić, groszek odsączyć. Na patelni usmażyć boczek, zdjąć skwarki, na
tłuszczu zeszklić cebulę. Dodać śmietanę i koniak oraz rozmieszany sos Knorr. Zagotować
mieszając. Zmniejszyć temperaturę i gotować ciągle mieszając, aż wyparuje
alkohol i sos zgęstnieje. Dodać fasolkę z groszkiem, przyprawić.
Do indyka można
podać zarówno białe jak i czerwone wino. Nauczyłam się przygotowywać koktajl „Mayflower”. Potrzebny słodki
wermuth, gin, biały sok z żurawin (najlepiej niskosłodzony, ale trudno go
dostać), świeże żurawiny do przybrania i naturalnie dużo kostek lodu.
Kieliszki do martini
przepłukać wermuthem. Do shakera wsypać lód, wlać 1 część ginu, 2 części soku i
energicznie potrząsnąć. Ten delikatny koktajl smakuje wspaniale.
-------------------------------------
Życzę wszystkim
Czytelnikom długiej, jak najdłuższej „listy” dobrych zdarzeń, za które będą
dziękować Stwórcy w ten piękny, rodzinny wieczór. I udanych potraw.
Happy Thanksgiving!
Happy Thanksgiving!