Translate

środa, 3 czerwca 2020

Virginia Patterson Hensley (1932-1963)


Kilka lat temu w ramach poznawania najbliższej okolicy wybraliśmy się z mężem do miasteczka Winchester w stanie Wirginia. Miasteczko znane jest nie z karabinu winchester, jak sądziłam (nazwa broni pochodzi od nazwiska konstruktora i producenta Olivera Winchester, który swe zakłady miał w New Haven w Connecticut), lecz z tego, że mieszkała tu Virginia Patterson Hensley – jeden z największych talentów i najpiękniejszych kobiecych głosów muzyki country przełomu lat 50. i 60. XX wieku.

Pogoda akurat na wycieczkę: dość ciepło, ale powiewa przyjemny wiatr. Do miasteczka jedziemy porządnie oznakowaną drogą szybkiego ruchu, nie spieszymy się. Do drogi dochodzą z obydwu stron pola uprawne, przeważnie wybujała już kukurydza lub plantacje warzyw. Mijamy zadbane osady i pojedyncze farmy, do których wiodą starannie utrzymane alejki. Czasem kłuje w oczy porzucone rozwalające się zabudowanie; ot, zwyczajny kawałek Ameryki.

Wreszcie wjeżdżamy do Winchester. Z trudem znajdujemy miejsce parkingowe, gdyż jest sobota. Mąż wybiera odpowiednie obiektywy do swego nowego aparatu, ja nakładam przeciwsłoneczny kapelusz przywieziony z Polski (tych rzeczy „jeszcze z Polski” jest już coraz mniej w naszym domu) i biorę butelki z wodą. Z pobliskiego podwórka obserwuje nas młoda kobieta, która w mig rozpoznaje w nas turystów i po chwili woła przyjaźnie: „Wy na pewno do naszej Patsy!” Odpowiadamy, że jakże by inaczej, szukamy domu, w którym mieszkała. Otrzymaliśmy od niej tak dokładne wskazówki okraszone serdecznościami, że znaleźć 608 South Kent Street nie było trudno.


Dom nr 608 przy South Kent Street, w którym mieszkała
Virginia Patterson Hensley
Wąska, dwukierunkowa ulica to wznosi się, to opada łagodnym łukiem. Po obu stronach jezdni drewniane słupy naziemnej linii elektrycznej i drzewa,  które przy niskich domach wydają się olbrzymie. Zabudowa jednorodzinna: niewielkie, przeważnie dwupoziomowe stare domy stoją tak blisko jezdni, że z ganku wychodzi się wprost na chodnik. Niektóre domostwa okolone są wąskim trawnikiem lub kwiatową grządką. Większy ogródek i trawnik znajduje się zwykle z tyłu domu, dlatego też nazywany jest backyard. Uderza brak ogrodzeń i płotów, tak charakterystycznych dla polskiego krajobrazu miasteczek i wsi. Granice posesji wyznaczają różnokształtne żywopłoty lub kwitnące krzewy, których rośnie tu niezliczona różnorodność.

Jak można przeczytać na tablicy informacyjnej, znajdujemy się przed domem rodzinnym piosenkarki country znanej pod pseudonimem Patsy Cline. Mieszkała tu prawie 10 lat. Pseudonim estradowy wymyślił jej pierwszy menadżer, a składa się na niego zdrobnienie nazwiska panieńskiego jej matki „Patterson” i nazwisko pierwszego męża Virginii - Cline. W ten sposób muzyczny świat ujrzał Patsy Cline.

Za płotkiem okalającym posesję widoczna jest gablotka fanklubu z wiadomościami o wydarzeniach zaplanowanych z okazji urodzin gwiazdy przypadających 8 września. To prawdziwe święto dla fanów, którzy przy okazji zbierają datki na urządzenie w tym domu małego muzeum: w pokoju, który służył matce Patsy za pracownię krawiecką, będą prezentowane pamiątki po artystce, m. in. odnowiona słynna suknia z błękitnego sztucznego jedwabiu z frędzlami, naszywana kryształami górskimi. Można więc wpłacić drobne kwoty, zamówić cegiełkę z własnym imieniem i nazwiskiem, która zostanie umieszczona w chodniku przed domem, a na ganku nawet wziąć ślub!

 





Jeśli chce się zrozumieć entuzjazm i determinację w dążeniu do sławy tej tak hojnie obdarowanej przez Stwórcę talentem i zdolnościami brzyduli z prowincji (niektórzy mówią, że miała absolutny słuch muzyczny), trzeba zobaczyć ten dom, tę ulicę, to miasteczko, przejść się uliczkami, poczuć atmosferę.
To z tych drzwi wybiegała codziennie do szkoły a co sobotę do lokalnej rozgłośni radiowej, gdzie jako piętnastoletnia Miss Hensley śpiewała w audycji muzycznej a nawet zdobyła główną nagrodę w konkursie młodych talentów.

To z tego domu wychodziła do pracy (była kelnerką), a także wyjeżdżała do okolicznych pubów i tawern, gdzie śpiewała wieczorami, zyskując coraz większą popularność i nieco grosza. W wieku 22 lat podpisała pierwszy kontrakt, zrealizowała pierwszą sesję nagraniową i wystąpiła jako gość w ekskluzywnym klubie Grand Ole Opry w Nashville w stanie Tennessee. Było to niezwykłe dokonanie młodej piosenkarki, bo o zaproszenie GOO ubiegali się uznani już artyści, a stałym członkostwem mogli pochwalić się nieliczni.

Dwudziestopięcioletnia Patsy nagrała Walkin' aftermidnight i ta piosenka z miejsca zdobyła serca słuchaczy i wyżyny list przebojów. Link prowadzi do nagrania właśnie z 1957 roku. Jednak wielką sławę i miano artystki przyniosła jej dopiero piosenka Crazy kupiona od Willy Nelsona za, jak niesie wieść, bajońską wówczas kwotę $250. Warto też posłuchać tej ballady w wykonaniukompozytora. 

Teksty piosenek Patsy Cline od wielu lat poruszają serca zarówno przygodnych słuchaczy jak i odwiecznych wielbicieli country, bo opowiadają historie miłości w sposób zrozumiały dla każdego człowieka. Warto posłuchać tych piosenek lśniących jak perełki.She’s got youA church acourtroom, and then goodbyeI fall to pieces (nagranie na kilka dni przed wypadkiem), I've loved andlost again (1957).

Akompaniament pulsuje hipnotyzującym swingiem, głos Patsy zachwyca wibrującym, głębokim brzmieniem, nieco chropawym bluesowym zaśpiewem i siłą. Teraz już nikt nie pisze takich piosenek. Dlaczego? Przecież podobne sytuacje przydarzają się ludziom i dziś. Artystka śpiewa swobodnie, bez wysiłku i bardzo naturalnie, a lekcje emisji głosu pomogły wydobyć jego niepowtarzalne, szlachetne brzmienie. Piosenkę So wrong wybrałam jako przykład dlatego, że jest to jedno z niewielu dostępnych nagrań ilustrujących, jak piosenkarka operuje głosem i mikrofonem. Mogą jej zazdrościć współczesne gwiazdki o mizernych głosach, niemal połykające mikrofon, żeby cokolwiek było słychać.

Idziemy zobaczyć studio, w którym kiedyś nagrywała Virginia. Od domu Patsy na ulicę West Boscawen nr 38 trafić jest łatwo, miasteczko ma zwartą zabudowę. Niestety, nie ma tu już tego studia, a jego dawne pomieszczenia należą teraz do kościoła luterańskiego.


Studio nagrań znajdowało się na parterze,
to te trzy witrynowe okna.





Po krótkim spacerze po centrum miasteczka zmierzamy w kierunku Shenandoah Memorial Park. Droga numer 522 nosi nazwę Patsy Cline Memorial Highway. Na teren cmentarza wjeżdżamy przez Bramę Północną dedykowaną oczywiście Patsy Cline i, kierując się w stronę kaplicy, parkujemy w małej zatoczce. Jest ciepłe, słoneczne, sierpniowe popołudnie. Tu, za miastem, wieje orzeźwiający wiatr.





Jakże inne są amerykańskie cmentarze od naszych, polskich! Do każdej części prowadzą asfaltowe dróżki, po których można swobodnie poruszać się samochodem. Uderza niewielka ilość pionowych pomników nagrobnych. Tu i ówdzie zamiast płyty nagrobnej znajduje się mała ławeczka, poświęcona pamięci ukochanego zmarłego. W tej części cmentarza nie widziałam lampek lub zniczy, nawet takich na baterie. Z rzadka można zobaczyć żywe kwiaty, przeważają plastykowe bukiety lub wieńce. Wielkie, papierowe serca z krepiny kołyszą się na metalowych stelażach, gdzieś siedzi pluszowy miś, którego już nie przytuli mały Henry, powiewają urodzinowe baloniki, miniaturki gwiaździstej flagi, słychać delikatne pobrzękiwania dzwoneczków.


 Mogiła Patsy Cline na drugim planie, z żółtymi kwiatami i flagą.







Wypalona słońcem trawa kłuje w stopy przez sandały. Przechadzamy się w poszukiwaniu miejsca wiecznego spoczynku Virginii. Nie było to łatwe, bo płyta nagrobna jest wąska, długa i leży równo z gruntem. Znajduje się na niej jedynie imię i pierwsza litera nazwiska (!) oraz daty, a w nawiasie pseudonim artystyczny. Po prawej stronie miejsce na drugą tabliczkę. Pośrodku nazwisko drugiego męża: Dick.


Na płycie inskrypcja: Death can not kill what never dies


Błyskotliwa kariera Patsy Cline zakończyła się 5 marca 1963 r. śmiercią w katastrofie awionetki podczas powrotu z trasy koncertowej.

Ta gwiazda muzyki country „spełniła wszystkie warunki”, aby być tak czczoną po śmierci, jak Jim Morrison (mogiła w Paryżu na Père Lachaise) czy Elvis „wiecznie żywy” Presley (pochowany w swej posiadłości Graceland w Memphis, TN). Śpiewała pięknie, była uwielbianą przez publiczność uznaną artystką, zmarła tragicznie i młodo, a jednak jej mogiła nie jest tłumnie odwiedzana przez fanów. Ale z pewnością nie jest artystką zapomnianą, na pewno nie tu, w Winchester, nie w Ameryce. W 10. rocznicę śmierci artystki w Hallu Sławy Grand Ole Opry zawieszono tablicę z nazwiskiem Patsy Cline. Jest pierwszą tak uhonorowaną kobietą w dziedzinie piosenki country. Płyty z jej nagraniami, choć może trącące myszką, sentymentalne i niemodne, ciągle są wznawiane, a piosenki popularne w niektórych barach i pubach.

***

To był dzień pełen emocji. Zmęczeni, zasiedliśmy w ogródku jakiejś restauracji przy głównej ulicy, by  zjeść obiad i uporządkować wrażenia. Przed wieczorem byliśmy w domu.

***
PS Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przez mojego męża.