Nasza rodzina składała się z Rodziców, trzech
starszych Sióstr, starszego Brata i mnie.
Była jeszcze siostra Jola, ale umarła w
czasie okupacji. Ojciec był nauczycielem, Mama prowadziła dom.
***
Z wczesnego dzieciństwa pamiętam, że Rodzice byli
ciągle zajęci pracami, które trzeba było wykonać, aby rodzina i dom
funkcjonowały jak należy. Rzadko widziałam ich siedzących bezczynnie. W czasie
odpoczynku czytali gazety, książki, spędzali czas w gronie znajomych. My, dzieci,
mieliśmy swoje ulubione zabawki, a wspólnie lubiliśmy grać w chińczyka, warcaby
czy w pchełki. Bywało, że po kolacji Tato rozstawiał szachy, do których
zapraszał mojego Brata. Razem z Siostrą przyglądałyśmy się dostojnej i cichej
grze, a ja siadałam na oparciu fotela i zaplatałam w warkoczyki siwiejące włosy
Ojca. Byłam najmłodsza i chyba dlatego czasem wolno mi było więcej.
Najbardziej jednak lubiłam, gdy Tato trudził
się drobnymi naprawami. Czasem trzeba było naprawić lalki, które niespodziewanie
gubiły rączkę czy nóżkę, częściej jednak były to naprawy domowych przedmiotów.
Majsterkowanie najczęściej odbywało się w
kuchni. Tato przynosił starą szufladę, w której składał wiele przedmiotów.
Przede wszystkim były to różnokształtne narzędzia, których wygląd z czasem
nauczyłam się łączyć z ich zastosowaniem i obco brzmiącymi nazwami. W
rozmaitych pudełeczkach leżały śrubki, nakrętki, gwoździki różnej wielkości i
kształtu, zardzewiałe i niepotrzebne pinezki (Mama mówiła „pluskiewki”), jakieś
blaszki, skuwki, zasuwki i zawiaski, ozdobne kluczyki, które niczego nie
otwierały ani nie zamykały, był nawet fragment srebrnego kolczyka, sprężynki, kłujące
metalowe ścinki-sprężynki i inne tajemnicze przedmioty, których przeznaczenia
nikt nie znał, dopóki nie okazały się być przydatne. Dziś nazywamy je
„przydasie”. Wtedy usłyszałam takie określenia jak wichajster albo dinks.
Podczas gdy Tato zajęty był swoją pracą, ja wyciągałam
z szuflady różne dziwności i uparcie dopytywałam się: „a po co to, a do czego,
a skąd tatuś to ma?” Kiedy Ojciec kończył pracę, pozwalał mi sobie „pomóc”. Z
zapałem przytrzymywałam, podawałam, wyszukiwałam, podnosiłam, zbierałam,
segregowałam, nawet „młotkowałam”, a wtedy Tato układał moją rączkę, abym nie zrobiła
sobie krzywdy.
***
Ojciec miał liczne talenty. Ładnie śpiewał i
grał na skrzypcach, zresztą wykształcony przed wojną nauczyciel musiał umieć
wszystko. Jak przez mgłę słyszę śpiewanie kolęd przy akompaniamencie skrzypiec.
W domu wisiały trzy olejne obrazy, które ocalały z wojny, ale Mama utrzymywała,
że Tato namalował ich pięć. Nie były to żadne wybitne dzieła, jednak dla nas
ważne. Znajdują się w posiadaniu Rodzeństwa. Kiedy Tato miał czas dla nas,
opowiadał o swoim dzieciństwie, o swojej rodzinie, dlaczego został nauczycielem.
Czasem wspominali z Mamą swoje przeżycia w czasie II wojny. Dowiedziałam się
też, że Rodzice bardzo pragnęli, abym była chłopcem. Nie spełniłam ich marzeń o
drugim synu i urodziłam się dziewczynką.
***
Tato dużo palił. Kiedy pracował, otaczały go
obłoki dymu. Jego krótko przystrzyżony wąs był nawet nieco przyżółcony. W
prawej szufladzie biurka zawsze leżały papierosy, a głębiej, zawinięta w
gałganek, leżała nieużywana od lat fajka.
Od czasu do czasu, głównie przed świętami, Ojciec
wytwarzał pomarańczówkę lub cytrynówkę: obierał owoc starannie ze skórki, kroił
ją w cieniuchne paseczki i wkładał do „kwaterki”, czyli butelki z alkoholem o
pojemności 0,25 litra, stojącej w dolnej szafce biurka zamykanej na kluczyk. Do
próbowania jakości likieru służył kieliszek z grubego szkła. Dziś stoi on w
mojej kuchennej szafce, popielniczka zaś u mojej Siostry.
Obejrzałam wczoraj film „Popiełuszko. Wolność
jest w nas.” Wszystko znowu jak żywe stanęło przed oczami: puste półki w
sklepach, a kiedy już coś „rzucono na sklep”, to kolejki po podstawowe artykuły
spożywcze i produkty przemysłowe (to taka ładna omownia papieru toaletowego na
przykład), warczący na siebie ludzie, lejąca się z telewizorów „szklana
pogoda”, odrapane kamienice, odzież pamiętająca lepsze czasy, blade i wiecznie
chorujące dzieci; a po karnawale Solidarności marznący w nieogrzewanych
samochodach żołnierze wojny polsko-jaruzelskiej, so-li-dar-ność so-li-dar-ność
na ulicach w pamiętne dla Polaków rocznice, cisi, ugrzecznieni sąsiedzi oraz
tępe i aroganckie buce w milicyjnych mundurach, panowie naszego życia i śmierci,
„nieznani sprawcy” wymykający się tzw. organom śledczym PRL-u; a poza tym knucie
po nocach, kierat dnia codziennego, nieufność, marazm, ale jednak nadzieja, że
to wszystko nie na darmo, bo serca rozgrzewały wizyty i słowa Ojca Świętego i
niezłomni kapłani.
Wiadomość o porwaniu i zaginięciu księdza
Jerzego Popiełuszki zelektryzowała wszystkich. Chodziliśmy do naszej
parafialnej kapliczki pod wezwaniem św. Stanisława Kostki (sic!) na różaniec. Tak
działo się przez kilka wieczorów, kaplica nie mogła pomieścić wielkiej liczby
parafian, wszyscy pragnęliśmy usłyszeć wreszcie dobrą wiadomość. Na jednej z
mszy św. w intencji szczęśliwego powrotu otrzymaliśmy wiadomość o wyłowieniu z
Wisły ciała ks. Jerzego i tak zaczęliśmy modlitwę o spokój Jego duszy. Ta msza
św. stała się równocześnie inauguracją modlitw w intencji ojczyzny w naszej
parafii.
Do dziś nie wiadomo, co się dokładnie stało,
jakie były okoliczności mordu, kto zadał Błogosławionemu Męczennikowi śmierć,
czy i jak brzmiały ewentualne ostatnie słowa księdza. Wobec tak licznych
wątpliwości nie mamy nawet pewności, że wszyscy mordercy ponieśli karę.
Ks. Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany jako
męczennik, bo samo przelanie krwi za
wiarę jest znakiem świętości.
Aby błogosławiony męczennik mógł być wyniesiony
na ołtarze jako święty, musi dokonać się przynajmniej jeden cud za jego
wstawiennictwem. Zdarzenie takie jest wówczas rzetelnie badane przez instytucje
Kościoła. Czekamy więc na orzeczenie o Jego świętości, by cały katolicki świat
mógł cieszyć się wstawiennictwem nowego świętego z Polski.
Tymczasem módlmy się litanią do bł. Jerzego
Popiełuszki:
Kyrie
eleison.
Chryste
eleison. Kyrie eleison.
Chryste,
usłysz nas.
Chryste,
wysłuchaj nas.
Ojcze
z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu,
Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu
Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta
Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta
Maryjo, Matko Boża, módl się za nami.
Błogosławiony
Jerzy, męczenniku – módl się za nami.
Odważny
wyznawco Chrystusa –
Wierny
świadku Ewangelii –
Zapatrzony
w Krzyż Zbawiciela –
Czcicielu
Maryi Niepokalanej –
Oddany
od dzieciństwa Bogu –
Wychowany
w pobożnej rodzinie –
Gorliwy
w służbie ołtarza –
Pragnący
naśladować świętych –
Wierny
głosowi powołania –
Apostole
godności człowieka –
Obrońco
nienarodzonych –
Miłosierny
dla cierpiących –
Wrażliwy
na los pokrzywdzonych –
Dobry
pasterzu ludzi pracy –
Uczący
zło dobrem zwyciężać –
Wzywający
do męstwa i solidarności –
Broniący
wartości ewangelicznych –
Przestrzegający
przed chęcią odwetu –
Wzywający
do trwania w nadziei –
Niesprawiedliwie
oskarżany –
Okrutnie
umęczony –
Kapłanie
wierny aż do końca –
Męczenniku
prawdy i wolności –
Orędowniku
spraw Kościoła i narodu –
Baranku
Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku
Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku
Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
V.
Głosiłem Twoją sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu.
R. I
nie powściągałem ust moich, o czym Ty wiesz, Panie.
Módlmy
się:
Wszechmogący
wieczny Boże, Ty w swojej Opatrzności uczyniłeś błogosławionego Jerzego,
prezbitera, niezłomnym świadkiem Ewangelii miłości, wejrzyj na jego męczeńską
śmierć w obronie wiary oraz godności człowieka i przez jego przyczynę spraw,
byśmy żyli w prawdziwej wolności i zło dobrem zwyciężali. Przez naszego Pana
Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha
Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Pan Prezydent Andrzej Duda ogłosił 10 pytań, które znajdą się w referendum konstytucyjnym. Wg wcześniejszej propozycji prezydenta miałoby ono zostać przeprowadzone 10 i 11 listopada tego roku. Czekamy na decyzję Senatu RP w tej sprawie.
Oto te pytania:
Referendum
konstytucyjne 2018 r. Pytania Prezydenta RP
Czy jest Pani/Pan za:
a.Uchwaleniem nowej Konstytucji Rzeczypospolitej
Polskiej?
b.Uchwaleniem zmian w obowiązującej Konstytucji RP
z dnia 2 kwietnia 1997 r.?
c.Czy jest Pani/Pan za pozostawieniem Konstytucji
z dnia 2 kwietnia 1997 r. bez zmian?
Czy jest Pani/Pan za unormowaniem w Konstytucji
RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego na wniosek co najmniej
1.000.000 obywateli, oraz za tym, aby wynik takiego referendum był wiążący, gdy
weźmie w nim udział co najmniej 30% uprawnionych do głosowania? TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za
a. Systemem prezydenckim, tj. wzmocnieniem
konstytucyjnej pozycji i kompetencji wybieranego przez Naród Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej?
b.Systemem gabinetowym, tj. wzmocnieniem
konstytucyjnej pozycji i kompetencji rady Ministrów i jej Prezesa oraz wyborem
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej przez Zgromadzenie Narodowe?
c.Utrzymaniem obecnego unormowania modelu władzy
wykonawczej? Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym unormowaniem
wyboru Posłów na Sejm RP:
c.Przy połączeniu obu tych metod (system
mieszany)? Czy jest Pani/Pan za podkreśleniem w Konstytucji
RP znaczenie chrześcijańskich źródeł Państwowości Polskiej oraz kultury i
tożsamości Narodu Polskiego? TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym unormowaniem
członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej i NATO, z
poszanowaniem zasad suwerenności Państwa oraz nadrzędności Konstytucji RP?
TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w
Konstytucji RP ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego
Polski? TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym
zagwarantowaniem ochrony rodziny, macierzyństwa i ojcostwa, nienaruszalności
praw rodziny (takich jak świadczenia z programu 500+) oraz uprawnień do
szczególnej opieki zdrowotnej kobiet ciężarnych, dzieci, osób niepełnosprawnych
i w podeszłym wieku? TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym
zagwarantowaniem szczególnej ochrony: pracy jako fundamentu społecznej
gospodarki rynkowej oraz prawa do emerytury nabywanego w ustawowo określonym
wieku (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn)? TAK/NIE Czy jest Pani/Pan za uregulowaniem w Konstytucji
RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa?
TAK/NIE
Informacje o dacie urodzin przyszłego pułkownika
artylerii Wojska Polskiego są sprzeczne. Muzeum Wojska Polskiego podaje dzień 16 sierpnia
1890 roku, Wikipedia zaś 6 września tegoż roku. Nie ma zaś sprzeczności co do
miejsca urodzenia – to Rawa Mazowiecka w ówczesnej guberni piotrkowskiej.
Dlaczego wybrał karierę żołnierza?
Jako zaledwie 22-letni mężczyzna ukończył Michajłowską
Akademię Artylerii w Petersburgu (był to rok 1912). Przez sześć następnych lat
służył w Armii Imperium Rosyjskiego. Jednak w marcu 1918 spotykamy go już w dywizjonie
artylerii konnej I Korpusu Polskiego dowodzonego przez generała Józefa
Dowbor-Muśnickiego.
Sytuacja na froncie I wojny światowej oraz wewnątrz Rosji
spowodowały, że I Korpus Polski
musiał opuścić twierdzę w Bobrujsku. Ostatni transport
wojsk wyruszył do kraju w lipcu 1918 roku. Być może wtedy Włodzimierz Arwaniti powrócił
do kraju, by w listopadzie w stopniu kapitana zostać przyjętym do tworzonego
właśnie Wojska Polskiego. Otrzymał przydział do 1. Pułku Artylerii Polowej Legionów, z
którym wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W jego karierze zawodowej
znajdziemy jeszcze 9 Pułk Artylerii Polowej w Białej Podlaskiej i 3 Pułk
Artylerii Ciężkiej w Wilnie.
W. Arwaniti szybko awansował, bo wyróżniał się cechami
ważnymi u dowódcy: trafną oceną sytuacji, szybkością podejmowania decyzji,zdecydowaniem, ważne były też jego kwalifikacje
moralne. W latach 1927-1928 pełnił obowiązki dowódcy Pułku Manewrowego
Artylerii w Toruniu-Podgórzu. Od kwietnia do grudnia 1929 r. pełnił obowiązki
dowódcy 28 Pułku Artylerii Lekkiej w Zajezierzu, a funkcję zastępcy dowódcy
tego oddziału do 1931 r. Od 1931 do 1935 dowodził 14 Dywizjonem Artylerii
Konnej w Białymstoku.
W 1938 r. Włodzimierz Arwaniti otrzymał awans na pułkownika i przeniesienie
służbowe do Grodna, gdzie 25.08.1939 w czasie mobilizacji alarmowej został
dowódcą Artylerii Dywizyjnej.
W kampanii wrześniowej na czele swojego pułku walczył na Lubelszczyźnie.
13 września został ciężko ranny, podczas ewakuacji całego szpitala polowego
trafił na wschód. Po 17 września dostał się do sowieckiej niewoli i wraz z tysiącami
jeńców wojennych trafił do obozu w Starobielsku.
Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w
życiu...
Wiosna 1940 roku była ostatnią wiosną w życiu tego 50-letniego
żołnierza i nie była to wiosna nadziei...
Czy był człowiekiem spełnionym? Dzisiejsi
pięćdziesięciolatkowie nie będą mieli trudności z odpowiedzią.
Walczył o wolny, niepodległy kraj, o suwerenną ojczyznę.
W walce z jej wrogami dosłużył się wysokiej rangi oficerskiej, dowodził różnymi
formacjami. W warunkach pokojowych za dwa lata, w 1942 r. obchodziłby jubileusz
30-lecia pracy zawodowej. Może przygotowywałby się do emerytury? Założył
rodzinę, miał żonę, dwoje dzieci. W czasach pokoju z radością uczestniczyłby w
ich rozwoju, obserwował samodzielne życie.
O życiu Włodzimierza Arwaniti nie wiemy wiele, wiemy
natomiast jak zginął. Wiosną 1940 roku został zamordowany strzałem w tył głowy (wraz
z 3738 polskimi jeńcami wojennymi) w piwnicach Obwodowego Zarządu NKWD w
Charkowie. To jego śmierć, oraz trzech tysięcy siedmiuset trzydziestu siedmiu
innych żołnierzy, opisuje jeden z jej wykonawców, Mitrofan Wasiljewicz
Syromiatnikow (w 1940 roku strażnik w więzieniu NKWD w Charkowie, który
zajmował się m.in. wywożeniem zwłok do Piatichatek), kiedy mówi:
Trzeba było przecież przykrywać ich, trzeba było im czymś owijać głowy.
Rozumiecie. Żeby nie krwawiła. [...] Braliśmy ich stamtąd i układaliśmy na samochodzie
naprzemian, jednego głowa w jedną stronę, a drugiego w przeciwną. [...] Potem
tymi szynelami, które zostawały, przykrywaliśmy z wierzchu. A potem wrzucaliśmy
ich do dołu. [...] A trzeba było go przysypać. Potem zowu na nich, obok układać.
I tych znowu przysypać. [...] Zapełniają i przysypują. Aż do całkowitego
zapełnienia dołu.
O wiosno! kto cię widział wtenczas w
naszym kraju!
Odrodzona z niewoli Ojczyzna przyznała swemu Żołnierzowi
medale:
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 10.11.1938
Krzyż Walecznych
Złoty Krzyż Zasługi
Medal Niepodległości
Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921
Medal Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości
Pamięta o nim i Polska współczesna. W 2007 roku prezydent
L. Kaczyński awansował go na stopień generała brygady.
Od roku 2000 ten wierny Żołnierz Rzeczypospolitej
spoczywa na Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie na Piatichatkach.
Przemówienie
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej p. Andrzeja Dudy na uroczystości odsłonięcia
Pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej w dniu 10 kwietnia 2018 r.
Wielce Szanowni Najbliżsi tych, którzy osiem
lat temu zginęli w Smoleńsku!
Wielce Szanowny Panie Premierze, Pani
Mecenas, drogie Wnuczki Pary Prezydenckiej!
Szanowni Panowie Marszałkowie!
Szanowny Panie Premierze!
Szanowni Państwo Ministrowie, Posłowie, Senatorowie!
Wszyscy Dostojni zebrani Goście!
Drodzy Przyjaciele, drodzy Mieszkańcy Warszawy!
Drodzy Rodacy z całej Polski!
To taki dzień słodko-gorzki. Gorzki, bo
przecież osiem lat temu dotknęła Polskę straszliwa tragedia, najgorsza od II
wojny światowej, nie tylko dlatego, że w katastrofie zginęło 96 Polaków, ale
dlatego, że Państwo Polskie, że nasza Polska dopiero co tak niedawno odrodzona,
Polska, która wyrwała się zza żelaznej kurtyny po latach zniewolenia, znowu straciła
swoja elitę, a w każdym razie dużą jej część.
Jakże tragiczny, straszny moment,
najstraszliwszy oczywiście dla Rodzin, które straciły Ojców, Mamy, Braci,
Synów, Córki, ale straszliwy dla całej Polski, bo to byli ludzie, którzy
Polskę, tę odrodzoną, budowali i co do których przecież wszyscy mieliśmy
nadzieję, że będą ją budowali jeszcze przez długie, długie lata, bo wielu z
nich to byli ludzie, którzy na pewno mieli przed sobą jeszcze lata służby dla
Rzeczypospolitej.
Czegóż oni mogli jeszcze dokonać?! Czegóż
mógł jeszcze dokonać pan Prezydent, profesor Lech Kaczyński jako Prezydent
Rzeczypospolitej jeszcze w tamtej i, wierzę w to głęboko, także w następnej
kadencji, później jako polityczny mentor – ten, do którego przychodzi się po
radę, po to, żeby wysłuchać komentarza, żeby wysłuchać mądrości wynikającej z
dziesięcioleci pełnienia służby publicznej na tak wielu ważnych stanowiskach?!
Bo zginęli ludzie ze wszystkich stron sceny
politycznej: Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z Platformy Obywatelskiej, z
Polskiego Stronnictwa Ludowego, z Prawa i Sprawiedliwości – pełna reprezentacja
polskiego świata politycznego.
Czemu zginęli? Zginęli, bo byli razem. Bo
byli razem, zjednoczeni w przekonaniu o absolutnym obowiązku każdego Polaka,
każdego z nich, uczczenia pamięci, oddania hołdu polskim oficerom ludobójczo
pomordowanym w Katyniu.
Bo
byli razem. (oklaski)
Zginęli razem jako reprezentacja naszej
polskiej wspólnoty. Tak jak przed chwilą powiedział Pan Premier – bez podziału
jakiekolwiek na barwy polityczne, na wykształcenie, na światopogląd, na inne
przekonania, połączeni w jednym przekonaniu: że są polskimi patriotami i muszą
oddać hołd innym patriotom, którzy polegli, (oklaski) że muszą utrwalić pamięć,
uczcić ją (oklaski).
To właśnie im poświęcony jest ten pomnik, ten
monument, ten monolit, który stoi na tym chyba najważniejszym w Polsce placu.
Placu, gdzie jest święty dla nas wszystkich Grób Nieznanego Żołnierza, placu,
gdzie usłyszeliśmy jedne z najważniejszych słów w naszej historii,
wypowiedziane przez ojca św. Jana Pawła II, słów, które obudziły Polaków do wolności,
słów, które upamiętnia ten stojący na środku placu Krzyż. Krzyż, na który
patrzy ze swojego pomnika marszałek Józef Piłsudski, spoglądając zarazem na Grób
Nieznanego Żołnierza i spoglądając także na ten odsłonięty dzisiaj monument.
Placu, który jest świadkiem naszej historii, tak jak ważną rysą w naszej
historii jest tragedia smoleńska.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do
tego, że ten pomnik staje właśnie tutaj, w sercu Warszawy i że jest właśnie
taki. Bardzo dziękuję panu Jerzemu Kalinie, jestem ogromnie wdzięczny. Pamiętam
instalację, o której niewiele się mówiło, którą, by upamiętnić tę właśnie
tragedię smoleńską, kilka lat temu stworzył w Krakowie pod Wawelem. Odsłonił ją
wtedy w obecności Pani mecenas Marty Kaczyńskiej i Jej Córek, i mnie, i kilku
jeszcze krakowian, którzy wtedy byli z nami.
Dziś stworzył ten nieprawdopodobnie wymowny
obelisk, który – wierzę w to – stanie się w krótkim czasie świętym miejscem dla
wszystkich Polaków. Czemu? Bo jest symbolem naszej wspólnoty, bo upamiętnia to,
co było wspólnotowe i że właśnie dlatego, co było wspólne, nasze Oni zginęli. (oklaski) I dlatego on jest nasz
wspólny i wierzę w to, że będzie nas właśnie jednoczył niezależnie od poglądów,
niezależnie od barw politycznych, niezależnie od szczegółowych przekonań, bo on
jest wszystkich i dla wszystkich. I
bardzo pragnę, żeby tak był pojmowany.
A czemu ważne, że jest? Dlatego, że zginęli
Polacy, że zginęli razem, zginęli w służbie publicznej i Polska nie możeo nich nie
pamiętać. (oklaski) Bo ludzie muszą wiedzieć, że kto ginie w służbie
publicznej, ten jest upamiętniony, (oklaski) po to, żeby byli także następni,
którzy do służby publicznej pójdą i będą jej oddani i będą służyli
Rzeczpospolitej w przekonaniu, że warto i że to przekonanie, że warto i że jest
to zaszczyt, będą miały także i ich rodziny i ich najbliżsi. Bo wtedy takie
ryzyko jest w jakimś sensie wkalkulowane w koszt służby. Choć oczywiście, każdy
ma nadzieję, że do tragedii nigdy nie dojdzie, ale służba polega również na
tym, żeby się liczyć, tak jak żołnierz musi się liczyć z tym, że jak pójdzie
bronić ojczyzny, to może polec, choć nie chce, choć nie chcą tego jego
najbliżsi, ale to jest służba.
Służba ojczyźnie czasem pociąga za sobą
ofiary, ale muszą one być uczczone i Polacy, my wszyscy, musimy to rozumieć.
Wierzę w to, że to zrozumienie w naszym narodzie jest powszechne i wierzę w to,
że ten monument wkrótce stanie się wielkim miejscem naszej wspólnoty. Tak jak
powiedział pan minister Jan Kasprzyk – w placu marszałka J. Piłsudskiego,
nie na placu. On jest w placu, on jest wrośnięty w grunt Warszawy, on
jest wrośnięty w jej serce, tak jak oni i ich pamięć jest wrośnięta w serce
Polski, jej stolicy Warszawy i w serca nas wszystkich. (oklaski)
Szanowni Państwo!
Na zakończenie chciałem z całego serca
podziękować Wam za to, że przez te osiem lat chodziliście, tworząc żywy pomnik
tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Tworząc żywy pomnik Prezydenta, profesora
Lecha Kaczyńskiego, naszego prezydenta, mojego prezydenta, któremu miałem
zaszczyt pomagać w wykonywaniu Jego służby. To także dzięki Wam ten monument
stoi dziś na placu i mogliście go odsłonić, to także dzięki Wam mogliśmy
odsłonić ten obelisk, na którego miejscu stanie wkrótce pomnik naszego Prezydenta,
pomnik upamiętniający Jego służbę dla Rzeczypospolitej.
Dlaczego? Bo był wyjątkowy, bo nikt nie miał
takiego doświadczenia politycznego wynikającego z zaufania, którym był
obdarzony, (oklaski) obdarzany przez różnych ludzi, reprezentujących przecież
różne poglądy, (oklaski) a przede wszystkim przez wyborców, którzy wybierali Go
do Senatu RP, do Sejmu RP, na prezydenta Warszawy i wreszcie na Prezydenta
Rzeczypospolitej. Cieszył się po prostu ogromnym zaufaniem społecznym, bo sobie
na to zaufanie zapracował, można więc śmiało powiedzieć, że zapracował sobie
swoją służbą dla ojczyzny także i na to upamiętnienie. Zrobił dla Polski rzeczy
wielkie. (oklaski) I to także dzięki Niemu, dzięki Jego pracy, dzięki Jego
programowi, dzięki Jego przekonaniom, które niestrudzenie starał się wcielać w
życie, realizować swoją wizję wolnej Polski, ta Polska jest dzisiaj coraz
silniejsza. Ta Polska jest dzisiaj coraz bezpieczniejsza, bo my dzisiaj
realizujemy to, o czym On mówił, a czego nie zdążył zrealizować, to, co On nam
zostawił w testamencie; to choćby właśnie za ten testament, ten pomnik i ta
możliwość spojrzenia na plac marszałka Piłsudskiego, na Grób Nieznanego
Żołnierza, na ten Krzyż upamiętniający I pielgrzymkę Ojca świętego do ojczyzny
i ten monument; zwyczajnie mu się należy. Dziękuję, że także i ten pomnik wychodziliście, maszerując przez osiem
lat ulicami Warszawy i innych polskich miast. Dziękuję Wam za tę pamięć.
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!
Przemówienie prezydenta
Andrzeja Dudy spisałam z nagrania (pod tekstem przemówienia). Dokonałam drobnej
korekty stylistycznych i niewielkich skrótów, mających na celu ułatwienie
czytania. Podkreśliłam słowa dobitnie akcentowane przez mówcę. Poprawki te nie
zniekształciły sensu przemówienia. Tytuł również pochodzi ode mnie.
Dopóki Michałek był małym dzieckiem, jakoś
szło. Ale z czasem, kiedy chłopiec zaczął dorastać, zaczęło być coraz trudniej
zorganizować bezkolizyjną opiekę. W rezultacie jedno z rodziców zrezygnowało z
pracy zawodowej i odbiera świadczenie pielęgnacyjne: Dokładnie mają do niego prawo rodzice dzieci, faktyczni opiekunowie,
osoby będące rodziną zastępczą spokrewnioną oraz inne osoby, na których ciąży
obowiązek alimentacyjny wobec niepełnosprawnego dziecka, o ile nie podjęły one
lub zrezygnowały z zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej w celu sprawowania opieki.Ale przecież z jednej pensji budżetówki
trudno utrzymać rodzinę, zapewniając także niepełnosprawnemu synowi życie na
przyzwoitym poziomie.
Dziś Michał ma już 23 lata i nadal jest
całkowicie zależny od innych: od rodziców, brata, babci. Co to znaczy i jak
wygląda stała opieka nad całkowicie niesprawnym ruchowo członkiem rodziny, wiedzą
najlepiej lekarze, terapeuci oraz ci, którzy znajdują się w takiej samej
sytuacji. Ludziom nieobytym z niepełnosprawnością może nie wystarczyć
wyobraźni. Podstawowe czynności, jak mycie, przewijanie, jedzenie czyli
karmienie, a także zabawa, rozmowa, spacery, wypoczynek i sen, zakupy, wizyty u
terapeuty, rehabilitacja w domu i w gabinecie, wizyty u lekarza i dentysty –
wszystko to wymaga codziennej rutyny, a więc przede wszystkim dobrze zorganizowanego
czasu. I tak 24 godziny na dobę, bez względu na okoliczności.
Znam ich, odwiedzam rzadko, ale to, co widzę,
jest zawsze takie samo. To piękna, zdrowa, kochająca się rodzina, podziwiam ich
za szukanie i znajdowanie dobrego w codziennym trudzie, za wspieranie się w
zwątpieniu i smutku, za umiejętność wybaczania i rozumienia siebie nawzajem, za
optymizm i radość życia, za to, że pytanie o gotowość przyjęcia potomstwa
zadawane przed ślubem przez kapłana nie było dla nich jedynie formułką, którą
należy potwierdzić.
To Rodzice i Brat odpowiedzialni w najwyższym
stopniu. Rozumieją wszystkie nastroje i sygnały, które wysyła Michał. Odpowiadają
na wszystkie jego potrzeby. Rozmawiają z nim, potrafią złagodzić jego zły
nastrój, rozweselić, przekonać do pożądanego zachowania. Dzięki wielkim
pokładom cierpliwości i miłości rodzicielskiej Michałek jest zadbany, pogodny,
wesoły i szczęśliwy, kocha wszystkich. Ma świetny zmysł obserwacji i dobrą
pamięć do dźwięków (po jednej wizycie zapamiętał i rozpoznał później głos
jednego z wujków, nie widząc osoby).
Ale Michał zmaga się nie tylko ze swoim
nieposłusznym ciałem i umysłem. Nie tak dawno rozpoznano u niego symptomy
padaczki, potrzebna jest też specjalistyczna pomoc innych lekarzy. Opieka
medyczna i lekarstwa kosztują. Kosztuje rehabilitacja, kosztują pampersy, nisko
węglowodanowe produkty, opiekunka, którą czasem rodzice Michałka proszą o
pomoc.
Dlatego proszę, pomóż Miśkowi i jego rodzinie, przekazując 1% podatku!
Wypełniając
roczne zeznanie podatkowe wpisz numer KRS 0000037904
W
polu „Informacje uzupełniające” wpisz „20306 Michał Hildebrandt” Na poniższe numery kont fundacji "Zdążyć z Pomocą" wpłaty można dokonać od 1 stycznia 2019 roku.