Katyn Memorial in Baltimore (fot.własna) |
W nowej dzielnicy jednego z najstarszych miast Wschodniego Wybrzeża Stanów
Zjednoczonych – Baltimore – w Harbor East – pośrodku niewielkiego ronda między
ulicami Felicia, President i Aliceanna, przed reprezentacyjnym hotelem Marriott
stoi niezwykły monument. Nie jest wielki, raczej trzeba go wypatrywać pomiędzy
wieżowcami, lecz ściąga wzrok olśniewającym blaskiem złota, unikalną formą, a
przede wszystkim dedykacją. Na granitowym obramowaniu fontanny wybija się jedno
słowo i jedna data: KATYŃ 1940.
Dzieje powstania tego pomnika powinny być znane Polakom, a Osoba
pomysłodawcy otoczona szacunkiem.
Oficer armii amerykańskiej, major Clement A. Knefel po zakończeniu II wojny
światowej stacjonował w Niemczech w amerykańskiej strefie okupacyjnej. O masakrze
w Katyniu dowiedział się podczas Procesu Norymberskiego. Wstrząśnięty kaźnią
oficerów (jeńców wojennych – POW) sojuszniczej polskiej armii w
katyńskim lesie, powziął myśl o ufundowaniu im w swoim rodzinnym mieście tablicy
pamiątkowej.
Po przejściu na emeryturę rozpoczął realizację projektu. Początkowo nie
zwrócił się do żadnej instytucji ani nie szukał „sponsora” dla swej idei. Uważał,
że sam jest im to winien.
Czy łatwo jest nam, Polakom, wyobrazić sobie starszego pana, weterana II
wojny światowej, Amerykanina w mundurze z medalami, który na polskim
festynie w Paterson Park, przy stoliku pod parasolem sprzedaje lemoniadę i
sandwicze własnoręcznie przyrządzone? Czy łatwo nam
uzmysłowić sobie, jakie wrażenie na baltimorzakach, co nie zaznali wojny w swoim kraju, robiła opowieść żołnierza o tej masakrze?
Po dziesięciu latach samotnego kwestowania wśród różnych organizacji, gdy zobaczył,
że jego wysiłek przynosi niewielki efekt, major Knefel zwrócił się o pomoc do
marylandzkiego Oddziału Kongresu Polonii Amerykańskiej. Zainicjował powstanie
Komitetu Katyńskiego, którego został pierwszym przewodniczącym, a honorowe przewodnictwo objęła
Barbara Mikulski – baltimorzanka polskiego pochodzenia, senator z Partii Demokratycznej,
dziś już na emeryturze.
Ówczesne władze miasta na czele z prezydentem Kurtem Schmoke zdobyły się na hojny gest: ofiarowały teren i przygotowały go pod pomnik. Z
pomocą finansową pośpieszył urząd Gubernatora Stanu Maryland, gmina żydowska i inne związki wyznaniowe oraz prawdziwe rzesze prywatnych
darczyńców, głównie z Polonii.
Monumentalną wizję pomnika stworzył, znany w Stanach Zjednoczonych z
licznych dzieł ilustrujących historię Polski, artysta Andrzej Pityński. Rzeźba wyobraża bijący ku niebu płomień, w który wkomponowane są istotne
dla naszej historii postacie i symbole. Model pomnika otrzymał na pamiątkę
Ojciec Św. Jan Paweł II podczas wizyty w Baltimore w 1995 roku.
W październiku 1996 r. uroczystość poświęcenia miejsca pod monument i
wmurowania urny z ziemią z katyńskich dołów zgromadziła, oprócz oficjalnych
przedstawicieli Ambasady RP, Komitetu i Strony amerykańskiej, także mieszkańców
miasta i liczną Polonię. Poświęcenia ziemi dokonał kapelan Rodzin Katyńskich,
ks. prałat Zdzisław Peszkowski, który we wzruszających słowach opowiedział o
tragedii polskich oficerów a także o czasie PRL-owskiego zniewolenia, kiedy
prawda o Katyniu żyła „w podziemiu”.
Na odsłonięcie pomnika przyszło jednak poczekać. Wykonanie odlewu zlecono
Gliwickim Zakładom Urządzeń Technicznych. Niektóre elementy pomnika zamawiane
były we Francji, Anglii, Niemczech, a nawet w Australii. Dzieło dotarło do
portu Baltimore z opóźnieniem. Organizatorzy ponownie ustalali termin
odsłonięcia pomnika, dogodny dla wszystkich gości, z tego powodu główna
uroczystość odbyła się dopiero 19
listopada roku 2000, w dzień słoneczny, lecz zimny i bardzo wietrzny.
Katyn Memorial in Baltimore (fot. własna) |
Wtedy wokół bijącego blaskiem złota pomnika nie było jeszcze tych pysznych
wieżowców, które wyrosły od tamtej niedzieli. Przenikliwa bryza znad zatoki
Chesapeake rozwiewała tumany czerwonej ziemi, wdzierała się pod płaszcze, targała
sutanny i wstążki na polskich strojach regionalnych, wyciskała łzy z oczu. Całe
szczęście, bo nie trzeba było udawać, że to jakiś paproch wpadł pod powiekę...
Wśród zaproszonych gości nie mogło, niestety, być człowieka, od którego
wszystko się zaczęło. Major Clement Knefel zmarł w 1998 roku i nie zobaczył
imponującego efektu swej skromnej inicjatywy. Ten amerykański weteran jest na
pewno polskim patriotą i należy mu się nasza wdzięczna pamięć.
A pomnik nie tylko zdobi, ale żyje własnym życiem. Zaczyna upowszechniać
się zwyczaj składania tam wiązanek ślubnych, a w kwietniu każdego roku odbywają
się w tym miejscu uroczystości rocznicowe. Od 2011 roku także związane z
katastrofą smoleńską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz